Andaluzja, pełne słońca wybrzeże Costa del Sol i Pico Veleta – najwyżej położona droga w kontynentalnej Europie – to był nasz cel na pierwsze dni czerwca. Wyjazd pod kryptonimem “Iluzja w Andaluzji”. Było słońce, był śnieg, był bocadillo i lekkie „stalkowanie” Pogacara i UAE pod i na szczycie Velety (ale o tym później).

Na początek klasyk regionu – pętla Los Guájares. 14 km podjazdu, ponad 700 m w pionie. Fala ciepła, 32 stopnie, koszulki rozpięte, każdy kręci swoje. Asfalt przykleja się do kół, ale jest dobrze.

W przerwie – bocadillo w klimatycznej knajpce. Nic wyszukanego, ale w punkt. Siedzisz, jesz, a w oddali majaczą ośnieżone szczyty. Dają znać, że jeszcze nie wszystko w tej Andaluzji odkryte.

Zjazd to czysta przyjemność. Rzeka Guadalfeo po prawej, serpentyny pod kołem. Cała trasa to lokalny must-have.

Drugi dzień, drugi podjazd – Goat’s Path. Jeden z naszych ulubionych. Na trasie – Ben Healy z EF. Przejeżdża obok, wymiana spojrzeń, od razu raźniej. Jędrek dalej w poszukiwaniu ochłodzenia.

Trzeci dzień to Los Castillejos i klasyczna kawa w Nerji – miejscu, które lokalni nazywają “Santorini Costa del Sol”. 

Na powrocie druga kawa/cola/ciastko w Coche Coche, świetnym kolarski spocie w miejscowości La Herradura.

Czwarty dzień – regeneracja w Salobreñi. Rowery odpoczywały razem z nami. Czasem dobrze nie robić nic, no... prawie nic.

Etap królewski. Rano busem z Almuñécar do Pinos Genil pod Granadą. Stąd – 40 km pod górę na Pico Veleta. Zabawna sytuacja: jedna osoba z ekipy musi na moment pójść za potrzebą. A tu nagle... podjeżdża auto UAE, a za nim cała ekipa.

Pogacar wskakuje na czasówkę, ale bez tęczy – zakłada czarną koszulkę, bo mistrzem świata w TT jest Evenepoel. Mały detal, ale mówi dużo. Chwila na zdjęcia i lecimy na górę.

Na górze śnieg. Można było ulepić bałwana. Po drodze mijaliśmy palmy i wyschnięte rzeki, a tu: zima w czerwcu. Magia tej góry. Na powrocie ponownie mijamy Tadeja!

Ostatni dzień. Pętla Lújar. Dwie osoby decydują się na regenerację w hotelu. Reszta jeszcze kręci. Trasa idealna na zakończenie.

I to tyle. Andaluzja zostawiła po sobie moc w nogach, setki zdjęć i ten specyficzny spokój, który przychodzi po dobrym wyjeździe. Teraz nogi - nasze i uczestników mogą odpocząć. Wracamy tu za rok.

Oh, it's so Nice! '25 - Lazurowe Wybrzeże, bonjour!

Oh, it's so Nice! '25 - Lazurowe Wybrzeże, bonjour!

Wyjazd inny niż wszystkie. Lśniące samochody, willa z basenem, żar z nieba. Ale też asfalt pod oponami, pot na plecach, espresso wypite na stojąco. Lazurowe w klimacie, boneshakersowe w duszy. Było wyjątkowo. Na rowerze i poza nim.

Czytaj więcej

Iluzja w Andaluzji '25 - Słońce, śnieg i Tadej Pogacar

Iluzja w Andaluzji '25 - Słońce, śnieg i Tadej Pogacar

Andaluzja, pełne słońca wybrzeże Costa del Sol i Pico Veleta – najwyżej położona droga w kontynentalnej Europie – to był nasz cel na pierwsze dni czerwca. Wyjazd pod kryptonimem “Iluzja w Andaluzji”. Było słońce, był śnieg, był bocadillo i lekkie...

Czytaj więcej

Co jeść przed, w trakcie oraz po jeździe żeby uniknąć bomby?

Co jeść przed, w trakcie oraz po jeździe żeby uniknąć bomby?

Dużo kręcimy. Czasem w słońcu, czasem pod wiatr. Ale niezależnie od tempa – jedno pozostaje bez zmian: dobre jedzenie i nawodnienie to klucz do satysfakcji z każdego kolarskiego wyjazdu. Magda, współzałożycielka Boneshakers i dietetyczka, przygotowała dla Was kilka prostych zasad....

Czytaj więcej