Majorka - rajska wyspa dla kolarzy
Jesień w Polsce to chłód i krótkie dni. Na Majorce w tym czasie jest odwrotnie - ciepło, słońce (jak się okazało z przerwami), suchy asfalt i kolarze na każdym rogu. Miejsce, które od lat przyciąga zawodników i amatorów z całej Europy.
Przyjazd ekipy i transfer rowerów
Jako organizator na wyspę dotarliśmy dzień wcześniej (w składzie: Jędrek, Dominik i Szymon). Realizowaliśmy m.in. transport rowerów w usłudze door-to-door (odbieramy rowery spod adresu domowego uczestnika i dowozimy je na miejsce, gotowe do jazdy).
Jako prawdopodobnie jedyne biuro kolarskie w kraju posiadamy certyfikat i status przewoźnika UE, a transport odbywa się legalnie, zgodnie z przepisami, a uczestnicy otrzymują listy przewozowe. Całość jest również ubezpieczona.
Łącznie przywieźliśmy 16 rowerów. I tak - na Majorkę można dotrzeć samochodem. To 24 godziny drogi i 3 godziny promem, ale się da.
Dzień 1 - Sant Salvador, podejście nr 1
Prognozy nie były optymistyczne, ale ruszyliśmy zgodnie z planem. Po 13 kilometrach zaczęła się burza – silny deszcz, wiatr, błyskawice. Dla bezpieczeństwa zjechaliśmy z trasy. Boneshakersbus zabrał część grupy do hotelu, część wróciła na rowerach, a kilku uczestników postanowiło dokończyć etap. Pierwszy dzień skończył się wcześniej niż planowaliśmy, ale bezpiecznie.


Dzień 2 - Puig de Randa (no prawie)
Ze względu na niestabilną pogodę wybraliśmy płaski interior zamiast gór. Jazda spokojna, po lokalnych drogach, wśród małych miejscowości. Na 46. kilometrze postój na kawę w Algaidzie.
Niedługo potem znów deszcz i błyskawice. Większość grupy pominęła kulminacyjny podjazd i zawróciła w kierunku hotelu, część kontynuowała jazdę. Po drodze zatrzymaliśmy się na welodromie w Sineu. Pilot Jędrek zrobił kilka okrążeń - raczej symbolicznie, bo mokra nawierzchnia nie pozwalała na więcej.



Dzień 3 - Cap de Formentor
W końcu słońce. Kierunek mógł być tylko jeden - Cap de Formentor. Pierwszy podjazd, Coll de la Creueta, od razu rozgrzał nogi. Kilka osób ścigało się na tablicę, KOMa nie było, ale parę PRek na 10 minut wpadło.
Potem spokojna jazda w kierunku latarni. Droga zamknięta dla samochodów, tylko rowery i wiatr. Kawa pod latarnią i obowiązkowe zdjęcia na pamiątkę.



Dzień 4 - Sa Calobra
Dzień, na który czeka większość uczestników. Sa Calobra to kultowy podjazd i obowiązkowy punkt każdej kolarskiej Majorki. Na trasie towarzyszył nam Boneshakersbus - wsparcie techniczne i mobilny bufet. Na słynnym zakręcie przy szczycie czekał stół z jedzeniem, izotonikami i colą. Trasa jak zawsze zrobiła wrażenie.



Dzień 5 - Port de Valldemossa
Tego dnia połączyliśmy interior z górami. Pociągiem dojechaliśmy do Santa Maria del Camí, a stamtąd ruszyliśmy w stronę Valldemossy. Po drodze podjazdy Es Grau, Coll d’en Claret, Valldemossa i na koniec Coll de Sóller.
Po drodze awaria u Marcina - łańcuch zakleszczony między korbą a ramą. Krótki postój w Deià, szybka pomoc i ruszamy dalej. Słońce i czysty asfalt do samego końca.


Dzień 6 - Dzień wyboru
Ostatni dzień miał luźniejszy charakter. Część grupy wróciła na Sant Salvador, by dokończyć rozpoczęty wcześniej etap. Inni pojechali w góry na Puig Major - najwyższy szczyt wyspy. Kilka osób zostało w hotelu, korzystając z plaży i słońca.

Ten wyjazd miał w sobie wszystko – słońce, deszcz, wiatr, podjazdy i odcinki w pełnym słońcu. Pogoda kilka razy wymusiła zmianę planów, ale to właśnie dzięki temu każdy dzień był inny. Boneshakersbus sprawdził się jako wsparcie i zaplecze w każdej sytuacji. Trasy pokazały różne oblicza wyspy - od mokrych dróg w interiorze po suche serpentyny Sa Calobry. Nie wszystko udało się zrealizować w całości, ale nikt nie wracał zawiedziony. Majorka znów potwierdziła, że to jedno z najlepszych miejsc do jazdy i dobre zakończenie sezonu.
Część uczestników tak zatęskniła za klimatem wyjazdu, że już drugiego dnia po powrocie zapisała się na kolejny.
Co mówią uczestnicy?
Jeżeli szukasz słabej organizacji wyjazdu, nudnych tras i niemiłej ekipy, to szukaj gdzieś indziej (...). Trasy na Majorce to była topka - zobaczyłem wszystko, co chciałem. Największym minusem tego wyjazdu było to, że się skończył... ale kolejny jest już zaplanowany! :)
- Krystian
Świetny wyjazd, świetni ludzie, świetna atmosfera! Wyjazd do Szwajcarii już zarezerwowany - oczywiście z Boneshakers. Polecam każdemu!
- Jakub




































