We wszystkich zestawieniach najbardziej kultowych i najpiękniejszych kolarskich destynacji zawsze znajdziecie Dolomity. I to nie bez powodu - charakterystyczne szczyty jak z kadrów Lucky Luke’a oferują świetny asfalt, względnie łagodne podjazdy, klimatyczne wioski i włoską gościnność w najlepszym wydaniu.

A gdyby komuś było mało, niecałe trzy godziny jazdy dzielą nas od stóp mitycznego Passo dello Stelvio. A jak już je zdobędziemy, to kolejnego dnia można zahaczyć o Gavię i Mortirolo. Taki był właśnie plan naszego wyjazdu: Dynamit w Dolomitach.

Udało nam się zaliczyć wszystkie atrakcje. No prawie - ale o tym później.

Dzień 0 - Transfer

Wyjazd z Krakowa o 6:30. Trzynaście osób, dwa komfortowe vany, w tym nasz nieoceniony Boneshakersbus. Na zewnątrz ponad 30 stopni, więc przy każdym postoju lodówka pełna zimnych napojów robi furorę. Atmosfera wakacyjna, radosna, pełna oczekiwania.

Dzień 1 - Sella Ronda

Klasyk Dolomitów. Kraków ma swoją Lanckoronę, Warszawa - Górę Kalwarię, a Dolomity mają Sella Ronda. Czeka nas 60 kilometrów „wokół komina”. Szybka kawa, odprawa i ruszamy na pierwszy podjazd - Passo Sella. 

Oczywiście nie obyło się bez przygód. Nowe bloki w butach naszej pilotki Magdy wymagały drobnej korekty, ale słońce świeciło, widoki robiły swoje i za bardzo nikt się nigdzie nie spieszył.


Dzień 2 - Passo Fedaia

Na rozgrzewkę? No, nie do końca. Fedaia to jeden z trudniejszych podjazdów regionu, ale od zachodniej strony podjeżdża się go nieco łagodniej. Trasa jak zwykle wynagrodziła wysiłek.

Dzień 3 - „Rest day” i bufet na Lago di Cancano

Szybka przeprowadzka do naszej bazy w Ostello Alpino w Bormio. Dzień oficjalnie nazwany odpoczynkowym, choć plan przewidywał 34 km i 900 metrów w pionie. Złota godzina, bufet na szczycie Cancano, coś słodkiego, piękne widoki. Dla takich chwil wsiadamy na rower.

Dzień 4 - Matematyka Stelvio 

Będąc w Bormio można podjechać Stelvio od strony Bormio ;) Ale jak komuś jest za mało i chce zdobyć Stelvio od najbardziej klasycznej i „fotogenicznej” strony, może podjechać ok. ⅘ Stelvio od strony Bormio, a następnie zjechać przez Umbrailpass do miejscowości Prato, aby potem ponownie wyjechać Stelvio – tym razem właśnie od klasycznej strony.

Każdy decyduje sam – jedni podjeżdżają Stelvio od Bormio, inni skręcają na Umbrail i wybierają jedną klasyczną stronę, a jeszcze inni jadą od Bormio na szczyt Stelvio, zawracają i przez Umbrailpass zdobywają Stelvio drugi raz.

Zatem – część ekipy zrobiła 1× Stelvio, część 1 i ⅘ Stelvio, a część 2× Stelvio. Wszyscy spotykamy się na szczycie, pamiątkowe zdjęcia, piwko 0% i zjazd do Bormio. I znowu ta golden hour...

Dzień 5 - Gavia

Zmęczenie dawało się we znaki, ale to nie przeszkodziło, by Szymon, Jędrek i Jasiek urządzili sobie wyścig na szczyt. Nagroda? Surowe, dramatyczne widoki Gavii - zupełnie inny klimat niż Stelvio, równie piękny.

Dzień 6 - Do wyboru

Dziś każdy mógł wybrać: coffee ride 35 km „na płasko” albo prawdziwą epicką pętlę przez Szwajcarię - Passo del Bernina, Forcola, Foscagno. 129 km i prawie 3000 metrów w pionie. Na Berninie - czerwone pociągi rodem z pocztówki. Na koniec w Livigno oberwanie chmury. Boneshakersbus ruszył na ratunek, a my w tym czasie raczyliśmy się winem w lokalnej knajpce.


Dzień 7 - Powrót

Wszystko, co dobre, kończy się za szybko. Na powrocie wypiliśmy kawę i zjedliśmy śniadanie na Umbrailpass, tuż po wschodzie słońca. Epicko.



Jadąc, zmęczeni, ale szczęśliwi, przeglądaliśmy Stravę, zdjęcia i planowaliśmy kolejne wyjazdy. Z częścią ekipy spotykamy się już kilka dni później - w Zakopanem.

Na deser ciekawostka - Boneshakersbus na części trasy prowadził Paweł. Na co dzień znajdziecie go jednak w innym kokpicie - Boeinga 737, w roli kapitana jednej z popularnych linii lotniczych. Było wszystko jak podczas lotu - powitanie, prośba o zapięcie pasów, update nt. trasy i prognoza pogody w miejscu docelowym. Ale było smiechu.

Mallorca, ecstasy and motion! '25

Mallorca, ecstasy and motion! '25

Majorka - rajska wyspa dla kolarzy Jesień w Polsce to chłód i krótkie dni. Na Majorce w tym czasie jest odwrotnie - ciepło, słońce (jak się okazało z przerwami), suchy asfalt i kolarze na każdym rogu. Miejsce, które od lat...

Czytaj więcej

Tatry i tarapaty czyli dziewięć stopni w sierpniowy weekend

Tatry i tarapaty czyli dziewięć stopni w sierpniowy weekend

Rok temu też byliśmy w Tatrach. Trasy - bez zmian. Jeżeli coś działa, to po co to zmieniać? Plan prosty: komfortowy, nowo otwarty hotel w Zakopanem, ładna pogoda i trasy - kultowe ścianki, piękne widoki i jak zawsze luźna atmosfera...

Czytaj więcej

Dynamit w Dolomitach '25

Dynamit w Dolomitach '25

We wszystkich zestawieniach najbardziej kultowych i najpiękniejszych kolarskich destynacji zawsze znajdziecie Dolomity. I to nie bez powodu - charakterystyczne szczyty jak z kadrów Lucky Luke’a oferują świetny asfalt, względnie łagodne podjazdy, klimatyczne wioski i włoską gościnność w najlepszym wydaniu. A...

Czytaj więcej